piątek, 12 lipca 2019

Young Stars Summer Camp

Obudziłam się jakoś wpół do ósmej. Moim oczom ukazała się od razu duża, niebieska walizka, a obok niej wypchany po brzegi słodyczami i piciem fioletowy plecak. Nie mogłam uwierzyć, że to już dzisiaj. Leżałam na swoim mięciutkim łóżku i zastanawiałam się, z kim jutro się obudzę.
Czy będzie to może ta dziewczyna, którą widziałam ostatnio na koncercie, chociaż to mało prawdopodobne, bo ma dość sporo znajomych. Może wyląduję z tą, którą oglądałam na YouTube, a może z tą, co ma mi sprzedać płyty i opaskę albo tą, której to ja mam sprzedać opaskę. Może obudzę się u boku tej, co chce sobie zrobić zdjęcie moim Polaroidem, a może tą, co bierze Instaxa. Może obudzi mnie zapach zupki chińskiej współlokatorki, a może unosząca się woń herbaty, którą też któraś miała zabrać ze sobą. Jest też prawdopodobieństwo, że nie wyląduję z nikim z wyżej wymienionych albo nawet z kimś, kto jakimś cudem nie dowiedział się o naszej grupie na messengerze.
Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Byłam przekonana, że mama już pojechała do pracy, a ja za długo spałam, przez co nie zdążyłam się z nią pożegnać. Gdy umyłam włosy usłyszałam otwieranie drzwi do łazienki.
- Mamo? Ty tu jeszcze jesteś?
Podała mi opakowanie lekarstw, na wypadek, gdyby coś się stało i zaczęła tłumaczyć, co jest na co, a potem przytuliłyśmy się oraz pożegnałyśmy, po czym pojechała do pracy.
Dopiero po napisaniu dwóch różniących się od pozostałych postów na bloga, poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Na stole leżały dwa laptopy, długopisy i sterta papieru, bo tata w piątki pracował w domu.
Kiedy po nieznalezieniu żadnego pieczywa poza chlebem taty zjadłam jogurt naturalny z cynamonowym musli i zjadłam kilka łyżeczek domowej nutelli na bazie masła orzechowego, pracujący przy stole tata poprosił mnie o wyciągnięcie naczyń ze zmywarki. Wkładając łyżki, noże i widelce zastanawiałam się, co będę jadła na śniadanie jutrzejszego dnia. Jestem wszystkożerna i większość rzeczy mi smakuje, ale ciekawe, jak to będzie wyglądało tam i z kim będę siedzieć przy stole.
Wyniosłszy i posergegawszy śmieci wróciłam do mojego pokoju i do komputera, napisać ten wpis, zastanawiając się przy tym, czy na pewno wszystko spakowałam.
Zerknęłam na naszą grupę i zobaczyłam, że sporo osób już wyjechało, bo była już jedenasta. Z powodu pracy taty będę mogła wyjechać dopiero przed czternastą, czyli o tej porze, o której większość już tam będzie. Trochę mi smutno z tego powodu, ale nie mam na to wpływu. W lutym, podczas rezerwacji nie wiedzieliśmy, jak się to wszystko potoczy i nie wzieliśmy dojazdu autokarem, którym mogłabym w tym czasie, w którym to piszę, jechać.
Puściłam sobie płytę "18" i spakowałam jeszcze kilka drobiazgów. Nie mogę uwierzyć, że to już dziś. Dwa lata temu zapragnęłam tam jechać, a już dziś tam będę. Poza tym dziś premierę ma płyta mojego zagranicznego idola, więc już wiem, czego będę słuchać w podróży.
Jedząc resztki spaghetti z wczoraj, tata powiedział, że wyjeżdżamy za godzinę. Czuję się niesamowicie podniecona, szczęśliwa i zestresowana, że coś może pójść nie tak. Jest już po trzynastej.
Przeglądnęłam instagrama. Niektórzy artyści wrzucali na story coś w stylu "pierwszy turnus jesteście gotowi?"

Chęć pisania

Książki mają ogromny wpływ na moje życie. Pokazały mi różnych ludzi, epoki historyczne, choroby zmartwienia, problemy. Każda książka dla mnie jakieś znaczenie i często zastanawiam się, ile zajęło autorowi napisanie tego oraz jak udało mu się wymyślić coś na tyle ciekawego, że moje myśli podążają w innych kierunkach. Wydaje mi się, że przez niektóre książki kształtuje się moja osobowość, że rozmaite powieści nadają mi nowe cechy. Niekiedy bohaterowie książek stają się moimi przyjaciółmi, którzy mi się zwierzają, bym przeczytała długie wiadomości od nich.
W zasadzie zawsze po przeczytaniu książki, nie ważne, jakiej, chciałabym napisać coś podobnego. Słowa autora chodzą za mną i wkradają się do mojego życia. Przy każdej wykonywanej czynności słyszę wewnętrzny głos, który opisuje to, co robię, jakbym była główną bohaterką powieści.
Od wielu lat chciałam napisać książkę, którą ktoś będzie czytał. Nie mówię tu o kilku tysiącach czy milionach odsłon. Chciałabym, aby ktoś to czytał z zaciekawieniem. W taki sposób, w jaki czytam większość książek. Aby nieco zmieniła czyjś sposób myślenia, choćby na chwilę, by poznać inną osobę, przejmującą się innymi rzeczami, mającą inne problemy.
Próbuję napisać coś sensownego odkąd tak naprawdę nauczyłam się pisać. Wiele razy mi się to nie udawało, często było to przesadzone, mdłe albo po prostu nudne. Czasem był to po prostu zlepek zdań o podobnej, monotonnej budowie, pozbawione wartościowych porównań czy przenośni.
Chyba największy problem mam z tym, by wpaść na dobry pomysł albo raczej wpaść na dobry pomysł, który po chwili wyda mi się beznadziejny, bo wiele razy próbowałam, ale przestawałam z tego powodu. Albo dlatego, że cała fabuła nagle ze mnie wyparowała.
Ciekawym zadaniem byłoby pisać o sobie. Życie każdego człowieka jest inne. Dobre powieści mają to do siebie, że opowiadają zazwyczaj o rozpadających się rodzinach, chorobach, śmierci bliskich, w innych przypadkach o dalekich podróżach, magii i postaciach nadnaturalnych. Mnie, na szczęście, nic takiego nie dotyczy, chociaż dalekie podróże mogłyby być ciekawe.
Do książki o moim życiu ciężko byłoby dodać dramaturgii i ciekawości. Gdy dzieje się u mnie coś, co nadawałoby się na fabułę chociaż krótkiego opowiadania, to zanim znajdę czas, by to opisać, moje emocje opadną, przestanie to być dla mnie interesujące lub po prostu zapomnę częściowo o tych najciekawszych szczegółach.
 Chciałabym również zachować regularność w pisaniu, ale czasem zdarza się tak, że mogłabym napisać kilka rozdziałów danego dnia, jednak chyba częściej zdarza się, że nie jestem w stanie nic z siebie wydobyć lub obowiązki dociskają mnie tak, że nie jestem w stanie w momencie weny twórczej niczego napisać. Zresztą wena pojawia się najczęściej wtedy, gdy mam bardzo ważne rzeczy do zrobienia, a gdy znajdę wolną chwilę, wszystko ze mnie wypływa, nie pozostawiając niczego, oprócz pustki. Często gdy moja dusza rwie się do pisania, to zanim znajdę kartkę i długopis bądź uruchomię komputer, chęć pisania zdąży uciec. Chociaż może nie chęć, tylko bardziej wena, bo pochylam się nad tą kartką lub klawiaturą i choć bardzo chcę coś napisać, mój mózg nie chce zmusić do tego moich palców. Moja wena pojawia się tu i teraz. Jeśli nie wykorzystam jej teraz, nie wróci.

czwartek, 11 lipca 2019

Słowa wylane

U niektórych ludzi pojawia się z pewnym momencie chęć wylania słów, wydobycia ich z wnętrza. Czasem słowa po prostu ciążą nam, a gdy wypuścimy je na zewnątrz, czujemy się leccy i orzeźwieni.
Wylanie słów nie oznacza od razu pozbycie się ich. W niektórych przypadkach warto je utrwalić. Jeśli tylko chcemy, możemy je zapisać. To najlepsza forma zachowania słów.
Możemy również po prostu je wypuścić. Dać naszej duszy na wylanie ich w powietrze, by płynęły niewiadomo gdzie, ale już nigdy nie zostały złapane. Chyba, że je zapamiętamy, ale często wtedy pojawiają się inne myśli kształtujące słowa.
Jesteśmy pełni myśli, które wypowiadamy i zapisujemy w słowach. Czujemy się wtedy jak pełna szklanka, do której nie da się nic więcej wlać, ale ktoś lub coś ciągle próbuje to zrobić. Wtedy możemy przelać te myśli z szklanki do jakiegoś większego naczycia, na przykład takiego dzbanka. Nasze słowa i myśli tam zostaną, a szklanka napełni się nowymi przemyśleniami, a czasem, gdy będziemy chcieli wrócić do starych słów lub nasza szklanka z niewiadomych przyczyn będzie pusta, wystarczy, że przelejemy trochę do szklanki. Niczym woda, sok lub cokolwiek innego do picia. Szklanka jest tą częścią mózgu, która odpowiada za dziwne przemyślenia, za kreatywność lub ubranie myśli w słowa. Dzbanek jednak jest bardziej pojemny. Są większe i mniejsze, węższe i szersze. Dzbanek jest miejscem zachowania myśli i słów. Dla niektórych jest to zeszyt, pamiętnik, notatnik, do którego zagląda lub nie. Czasem jest tylko po to, by wydobyć z siebie słowa. Zdarza się jednak i  tak, że oprócz wylania słów notesy grają inną rolę. Oprócz wylania z siebie tego, co w nas siedzi, czasem warto do tego wrócić i zastanowić się nad tym, co się kiedyś napisało.
Dla innych dzbankiem może być internet. Trochę ciekawsze, ale też lekko niebezpieczne z powodu sporej szansy na to, że ktoś się z Tobą nie zgodzi i zamiast w normalny, delikatny sposób wyrazić swoje zdanie oraz podać argumenty, zacznie używać wobec Ciebie brzydkich słów i krytykować Cię w niewłaściwy sposób, ale nie poddawaj się i rób to, co podpowiada Ci umysł i serce. Wylej to z siebie tam, gdzie jest Ci wygodniej. Nie bój się chować wspomnień.
 Do zobaczenia!

środa, 10 lipca 2019

3 lata kanału, pakowanie się na Young Stars Summer Camp i unboxing paczk...





Kiedy to zleciało ja się pytam? Pamiętam, jak kupowałam mikrofon, uczyłam się montować, kupowałam nowy komputer, programy, coraz bardziej zaawansowane programy graficzne do miniaturek, zmiana nazwy kanału...

To niesamowite, jak szybko to zleciało. Chociaż teraz oglądając stare filmiki widzę ogromną przepaść. Wiem, że nie jest idealnie, ale wierzę, że będzie już tylko lepiej. Mam nawet pomysł, by trochę ożywić bloga, ale o tym narazie cichutko.

A tak by the way, blog również ma dzisiaj swoje trzecie urodzinki.

Pojutrze jadę spełniać marzenia, trzymajcie się ciepło, bo na zewnątrz trochę wieje. Do zobaczenia.